niedziela, 14 kwietnia 2013

Przemiłe spotkanie!

Na początek moja wczorajsza obiado-kolacja. Wczoraj dosyć późno wróciliśmy do domu i stwierdziłam, że dla mnie już za późno na jedzenie więc zrobiłam sobie przepyszny smoothie. Pomysł zaczerpnęłam od Małgosi

Banan, awokado, łyżka miodu, jogurt naturalny, odrobina mleka i jak to ja do wszystkiego dodaję otręby:

Tak wyglądał gotowy koktajl:

Bardzo gęsty, sycący, a przede wszystkim przepyszny!!

Teraz przejdźmy do niedzielnego obiadku. Przepis zaczerpnęłam od Myszki

Oto przed Państwem pyszne tagiatelle z  pomidorami i kurczakiem w occie balsamicznym:

 


Ja oczywiście dałam makaron z pełnego ziarna. Całkowicie odrzuciłam białe pieczywo i białe makarony. Jak dla mnie pełnoziarniste są smaczniejsze, a przede wszystkim zdrowsze.
Przepis Myszki trochę zmodyfikowałam, bo dałam pomidory z puchy i bazylię świeżą. Dodałam też trochę soli i pieprzu. Bardzo mi to danie smakowało, jednak nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich smaków, bo zawsze przyprawiamy dosyć pikantnie i intensywnie. Trzeba to zmienić! I zaczęliśmy od dziś :) Udało mi się zrobić taka porcję, że będzie jeszcze na jutro :)

Cóż to za miłe spotkanie dziś miałam? Dziś w Gdańsku w Galerii Bałtyckiej swoją książkę podpisywała Ewa Chodakowska wraz ze swym Puzlem :) Nastałam się chyba z półtorej godziny w kolejce, ale warto było! Ewa to przemiła osoba. Dostałam porządny uścisk i buziak od Ewy oraz od niej i Puzla autograf.. Jest taka chudziutka i niziutka, ale energii to ma tyle co dziesięciu chłopa!
Oto ja z Ewą:


Ewa i Puzel podpisują moją książkę:


Odbyłam jeszcze dziś dwie wycieczki. Do Paryża:

Oraz do Nowego Jorku:


Takie atrakcje tylko w Galerii Bałtyckiej :)

A jutro znów poniedziałek, nowy tydzień i nowe wyzwania :)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Wiosna?

Czyżby wiosna już nadchodziła? U mnie pod balkonem rosną takie fioletowe kwiatki - chyba krokusy. Pogoda dziś była prześliczna, było 9 stopni, na plusie oczywiście. Czekamy Pani Wiosno, czekamy...

A niedziela jako dzień wolny mija stanowczo zbyt szybko. Niestety wszystko co dobre ma swój koniec... A dziś zrobiliśmy oczywiście pyszny obiadek, upiekliśmy mięsko w piecu (pierś z indyka). Mąż wczoraj zrobił marynatkę i mięsko stało w niej całą noc w lodóweczce. I było przepyszne! A ja do tego zrobiłam przepyszną sałatkę z awokado. Potrzebujemy do niej: awokado, pomidorki, cebulę, ze 2 ząbki czosnku oraz świeżą bazylię. Ja składniki daję na oko próbuję aż będzie dobre. Wszystko kroimy i wkładamy do michy. W szklance robimy sosik: trochę oliwy, trochę soku z cytryny, sól i pieprz i mieszany. Takim sosikiem polewamy sałatkę. Jest przepyszna, wczoraj jadłam ją na kolacyjkę :)

Talerz mój i mojego Męża, ja zrezygnowałam z ziemniaków, za to zjadam górę sałatki:


Przed obiadkiem jeszcze wypiłam pyszną herbatkę o nazwie przebudzenie, którą zaparzył mi Mężulek w moim ulubionym kubeczku urodzinowym:





Zrobiłam dziś jeszcze jedno z ulubionych ciast mego Męża, czyli zwykły biszkopt z truskawkami i galaretką. Biszkopt jak zwykle wyszedł mi idealny, miękki i puszysty. A przepis jest bardzo prosty, nie ma opcji, że się nie uda. Na jedno jajko dajemy jedną łyżkę cukru i jedną łyżkę mąki, pół łyżeczki proszku do pieczenia i szczyptę soli. Ja swój dzisiejszy zrobiłam z 5 jajek, bo nie chciałam by był zbyt duży. Żółtka oddzielamy od białek. Żółtka w jednej misce, białka w drugiej. Białka odkładamy na chwilę. Ja mam mikser, który sam miksuje i obraca misę, więc mam łatwiej :) Żółtka miksuję. Do małej miseczki wsypuję 5 łyżek cukru, aby mi się nie pomieszało później. Do miksujących się żółtek dodaję pomału po łyżce cukier. Następnie dodaję tak samo mąkę i na koniec sól i proszek do pieczenia. Zmiksowaną masę odkładam. Teraz ubijam białka na sztywno i dodaję je do masy z żółtek, ale już nie mikserem, tylko powoli ręcznie. Masę wlewam do blaszki i w 180C piekę 30 minut. Ja piekę na termoobiegu samym, wychodzi najlepiej. Nie wolno otwierać biszkoptu. Jak już minie 30 minut wyciągamy go i z wysokości ok 30cm rzucamy na podłogę, wtedy nie opadnie i znów do pieca aby wystygł, ja trzymam w zamkniętym piekarniku. Taki biszkopt nie ma prawa nie wyjść :)
Pseudo truskawki importowane z Hiszpanii, które nawet ziemi nie widziały, ale jak to się mówi z braku laku to i kit dobry :) Galaretka zastygłą mi się za szybko, ale nie szkodzi ciasto jest przepyszne!


A późnym popołudniem powstały nowe bransoletki:

Lilou dla ubogich, za to z kryształkiem Swarovskiego:


Jasny sznureczek z misiem, który trzyma kwiatek:

Pleciona: brąz z nutką pomarańczy:

Bransoletki są na sprzedaż. Cienkie sznureczki po 10zł. Pleciona po 20zł i Pojedyncze z grubego sznurka po 15zł.

A jutro znów poniedziałek... Czeka mnie ciężki tydzień, wycieczki po bibliotekach i pisanie pracy... Wiem, że już późno i już dawno powinnam mieć z jeden rozdział napisany. Nadal wierzę, że zdążę na czas, jeszcze mam 2 miesiące :)

sobota, 6 kwietnia 2013

Powrót do przeszłośći

Święta, święta i już dawno po świętach... Całe szczęście. Tegoroczne nie warte wspominania... Nie dość, że już w poniedziałek nie wytrzymałam i się objadłam, że szok to jeszcze uszkodziliśmy w aucie miskę olejową, co nas trochę kosztowało... Fotorelacji ze świąt nie mam, ale mogę się pochwalić, że w dużym stopniu przygotowałam święta. Zrobiłam jedzonko i upiekłam 3 przepyszne ciasta: sernik, mazurek i babkę piaskową :) 
Wszyscy, z moim Mężem na czele (bo to największy łasuch jakiego znam) zajadali się moimi wypiekami. To chociaż tyle dobrego, że coś mi fajnie wyszło.

Mój Mąż zrobił koszyczek z papierowej wikliny, który pomalował brązową lakiero-bejcą. Wyszedł śliczny, ale oczywiście nie mam zdjęcia, a koszyk został na Mazurach. Myślę, że w niedługim czasie powstaną nowe, więc wtedy się pochwalę :) Koszyk miał iść do Kościółka, ale nie zdążył wyschnąć, za to na przyszły rok będzie jak znalazł.

Uwielbiam wszelkiego rodzaju robótki ręczne, które jestem w stanie zrobić. Teraz moim celem jest nauczenie się robienia na drutach. Jak dla mnie jest to bardzo trudne.. Próbowałam w czasie wolnych dni świątecznych, ale nic z tego... :(
Kilka lat temu robiłam biżuterię i ostatnio znów mnie natchnęło i zaczęłam robić bransoletki. Na razie powstały aż 3 sztuki z braku czasu, ale chwila na relaks musiała być :)

Brązowa z niebieską kokardką i niebieskimi koralikami:




Czerwona też z kokardką i misiem z kwiatuszkiem:




Czerwono-brązowo-biała z kuleczkami:



Materiały leżały w półce i czekały na dogodny moment.
Teraz jednak będę miała niewiele czasu na przyjemności ze względu na konieczność pisania pracy dyplomowej, ale na pewno jakieś hand- made'y będą powstawać :)

Bransoletki są oczywiście na sprzedaż. Pojedyncze w cenie 15zł, a pleciona 20zł.